niedziela, 28 października 2012

Rozdział I " Anioł stróż zesłany mi z Nieba "

Na każdej lekcji nie mogłam się skupić. Byłam zamyślona, co chwilę zerkałam na zegarek. To dziwne uczucie, kiedy myślę, że upłynęła już połowa lekcji, a tak naprawdę minęło 10 minut. Skrzywiłam się i słucham pani od geografii, która tłumaczyła nam współczynnik przyrostu naturalnego. Byłam niepewna. Czułam, że stało się coś niedobrego, coś, co mogło zmienić moje dotychczasowe życie. Nagle poczułam, jak przez moje ciało przepływa fala zimna. Wtedy już byłam pewna, że coś się stało.
- Tilde, czy coś nie tak? - zapytała pani.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się sztucznie. Po tych słowach pani wróciła do dalszego prowadzenia lekcji. Elizabeth kopnęła mnie pod stołem.
- Co się z tobą dzieję? - szepnęła.
- Nie wiem. Czuję w kościach, że stało się coś niedobrego. - westchnęłam. Elizabeth poklepała mnie po ramieniu, oznajmiając, że na pewno nic się nie stało. Uśmiechnęłam się lekko i postanowiłam odgonić od siebie złe myśli. Chciałam skoncentrować się tylko na lekcji.
Wreszcie zadzwonił upragniony dzwonek. Była to ostatnia piątkowa lekcja. Nareszcie mogłam trochę odpocząć od książek. Miałam zamiar iść z Elizabeth na jakieś porządne zakupy. Przede wszystkim chciałam kupić nową kostkę do gitary.
- Wyobraź sobie, że stoimy na scenie, a na arenie krzyczą nasi fani, prosząc, byśmy wykonały jeszcze raz tą samą piosenkę. - powiedziała Elizabeth.
- Można by było założyć jakąś kapelę. - stanęłam i postawiłam torbę na chodniku. Zaczęłam grać i wygłupiać się przy niewidzialnej gitarze, a Elizabeth zaczęła śpiewać pierwsze zwrotki Paranoid, zespołu Black Sabbath.
- Czy pomożesz mi, opanować swój umysł? - śpiewała, a ja śmiałam się. Kochałam jej towarzystwo. Szłyśmy chodnikiem i śpiewaliśmy piosenki. Nie przeszkadzało nam to, że obok nas przechodzą ludzie i patrzą się na nas, jak na idiotki. Byłyśmy dziewczynami, które nie dbały o opinie nieznanych nam osób. Nie interesowało nas to, w co inni grają, co oglądają, co inni myślą. Jeśli miałybyśmy przejmować się opiniami wielu osób, z pewnością Elizabeth dawno by zwariowała, a ja za nią.Dochodziłyśmy powoli do mojego domu. Płacząc ze śmiechu z Elizy wygłupów, szłam tyłem, jednak Eliza przestała się wygłupiać. Jej twarz w jednym momencie skamieniała. Podniosłam brwi i spojrzałam się w tył. To co zobaczyłam... Po prostu zabrakło mi tchu. Dlaczego karawan oraz karetka pogotowia stała przed moim domem? Co się stało? Czy ta sytuacja na lekcji geografii miała mi coś powiedzieć? Poprosiłam, by Eliza została. Pobiegłam szybko do domu. W drzwiach stanął sanitariusz, prosząc bym nie wchodziła.
- Puść mnie człowieku! Ja tu mieszkam! - wrzasnęłam i szturchnęłam go, a ten stał dębem i już nic nie powiedział. Na holu stał mój ojciec. Miał oczy czerwone od płaczu. Rzuciłam torbę na podłogę, rozejrzałam się. Łzy stanęły mi w oczach, a mój oddech nagle przyśpieszył. Podeszłam do mojego ojca.
- Tato, co się stało? - zapytałam podchodząc bliżej. Dostrzegłam w jego oczach żal i smutek. On swoimi rękoma przytulił mnie mocno do siebie, a za chwilę usłyszałam jego szloch. Objęłam go swoimi rękoma.
- Czy możesz mi powiedzieć co się stało? - zapytałam.
- Tilde.. - przełknął ślinę. Jego głos drżał. - Twoja matka.. Nie żyję.. - on znowu zaczął płakać, a ja natychmiast poczułam rozrywający ból w moim sercu. Nie życzę nikomu takiego uczucia.
- Przecież... Dzisiaj rano  mi mówiła, że wszystko jest w porządku. - poczułam, jak brak mi tchu. Miałam gulę w gardle. Ojciec się nie odzywał. Poczułam kolejny dreszcz. To był znak, że dotarło do mnie, że mojej mamy, już nie ma na tym świecie.

Od śmierci mojej matki minęło 1,5 tygodnia. Od tamtego czasu totalnie zamknęłam się w sobie. Nie chodziłam do szkoły. W mojej głowie było psychiczne dno, nie miałam zamiaru słuchać od nauczycieli, że jest im bardzo przykro. Miałam tylko ojca i Elizabeth, reszta rodziny mnie nie obchodziła. Obiecywała na pogrzebie, że nie zostaniemy sami, że nam pomogą. A do tej pory nawet telefon nie zadzwonił. Ojciec nie miał głowy do pracy. Nie poznawałam go. Strasznie kochał mamę, a ona kochała jego. Ta miłość przetrwała wszystko, a za miesiąc miała być ich 17 rocznica ślubu. Był wieczór, w domu panował totalny chaos. Gdy schodziłam ze schodów, na ścianie wisiały nasze rodzinne zdjęcia, lecz mój ojciec zdjął wszystkie z mamą. Chyba nie miał zamiaru patrzeć na miłość swojego życia, skoro jej już nie ma. Założyłam ręce na piersi, przełknęłam ślinę. Cały czas miałam mamę przed oczami - uśmiechniętą i pełną życia, która kochała kwiaty. To ona wpadła na pomysł, by założyć firmę, która projektuje ogrody. Odnosiła wielkie sukcesy. Razem z mamą pracowali od rana do wieczora, jednak zawsze znaleźli chwilę, by ze mną porozmawiać. Wchodząc do salonu zauważyłam mojego ojca oglądając zdjęcie z mamą z ich ślubu. Na stoliku stała niepełna butelka Jack'a Daniels'a. Widocznie topił smutki w litrach alkoholu. Nie podobało mi się to. Usiadłam koło mojego taty i spojrzałam na jego bladą twarz. W oczach widziałam strach, pierwszy raz. Był twardym mężczyzną, rzadko kiedy się wzruszał.
- Tato.. - powiedziałam, a do oczu napływały mi łzy. - Nie możesz tego teraz oglądać. Są to za świeżę rany, nie możesz. - wzięłam od niego zdjęcie i położyłam za mną. On na mnie spojrzał z miną zbitego psa. Pozwoliłam moim łzą, by swobodnie spadały po moich policzkach.
- Tilde.. Obiecuje, że sobie poradzimy. - objął mnie ramieniem i mocno przytulił do siebie. - Ona by chciała, żebyśmy się nie załamywali i żyli dotychczasowym życiem. - dodał i gładził moje włosy. Spojrzałam na niego.
- Ja wiem tato, ja wiem. - wytarłam łzy.
- Wiesz, myślałem o tym, by się wyprowadzić. Zacząć nowe życie. W tym domu jest za dużo wspomnień.. - powiedział, a ja natychmiast dostałam kamienną twarz i usiadłam.
- Słucham? Chcesz się wyprowadzić?! - podniosłam momentalnie ton, choć wiedziałam, że nie powinnam.
- Tilde, to trudne, ale to raczej będzie mądra decyzja.. - westchnął i chciał mnie znowu przytulić, lecz ja mu nie pozwoliłam. Wstałam.
- Tato! Przeprowadzką nie uciekniesz od wspomnień! Mama na pewno by nie chciała żebyśmy się przeprowadzali! - zaczęłam znowu płakać.
- Ale jej już nie ma.. Nie ma.. - powiedział i spłynęła łza po jego policzku, po czym sięgnął po szklankę z alkoholem. Odwróciłam się na pięcie, założyłam buty, wzięłam w dłoń bluzę i wszyłam z domu. Nie obchodziło mnie to nawet, że mógłby sobie coś zrobić. Nie zrobiłby tego, nie zostawiły mnie. Przeszłam jedną przecznicę. Założyłam kaptur na głowę i szłam chodnikiem, słysząc głośną muzykę i śmiech imprezujących ludzi. Bawią się teraz totalnie zapominając o rzeczywistości. Stanęłam na rozdrożu, wzięłam głęboki oddech i nie wiedziałam którędy iść. Nie obchodziło mnie nawet to, że ktoś mógłby mnie w tej chwili zgwałcić, lub zrobić mi krzywdę. Byłam totalnie obojętna na wszystkie okoliczności, które mogą się teraz stać. To na pewno przez to, że straciłam cząstkę mojego serca, którą była moja mama. Spojrzałam w lewo - ciemna uliczka. Spojrzałam w prawo - wejście do parku. Wybrałam drugą opcję i kierowałam się do parku. Pełno jesiennych liści na chodnikach, a tle totalna cisza. Chyba teraz tego najbardziej mi brakowało. Powietrza i całkowitego wyciszenia. Usiadłam na ławce i patrzyłam się w dal. Myślałam o moim dalszym życiu. Zamknęłam oczy, złapałam się za serce i czułam, że krople spływają po moich policzkach. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać, zupełnie zapominając o otaczającej mnie rzeczywistości. Nagle poczułam czyiś głos. Był lekko zachrypnięty. Spojrzałam na niego kątem oka, by nie zauważył mojego rozmarzonego makijażu oraz podpuchniętych i czerwonych oczu od płaczu, tylko dlatego, by nie zadawał pytań, dlaczego płacze.
- Mogę usiąść koło ciebie? - zapytał jeszcze raz, a ja pokiwałam głową, że tak. Tajemnicza osoba usiadła koło mnie, a ja się skuliłam starając się na niego nie patrzeć. Miał kaptur na głowie, więc trudno było mi dostrzec jego twarz. Jednak ciekawość była silniejsza. Kątem oka spojrzałam na niego. Wyciągał coś z kieszeni, to była jakaś paczka. Obrócił głowę w moją stronę, czułam, że chce dostrzec moje oczy, lecz ja trzymałam swego.
- Chusteczkę? - podał mi paczkę. Spojrzałam na niego, niestety. Ręce mi drżały, ale jednak wzięłam chusteczkę, wytarłam policzki oraz oczy, a zaraz po tym wydmuchałam nos.
- Dziękuję. - wydukałam. Tajemnicza postać zdjęła kaptur z głowy. Był to szatyn. Jego rysy twarzy były idealne. Splótł swoje palce i spojrzał na mnie. Miał duże, pełne oczy o kolorze mlecznej czekolady.
- Mógłbym ci jakoś pomóc? - zapytał i oczekiwał odpowiedzi.
- Mi się nie da już pomóc. - odparłam i wytarłam łzę, która spływała po moim policzku. - Poza tym.. Kim jesteś? Aniołem stróżem zesłanym mi z Niebios, czy tak po prostu usiadłeś sobie koło mnie? - byłam dla niego oschła. Nie lubiłam ludzi, a tym bardziej takich, którzy pakują nos w nie swoje sprawy.
- Nie bądź dla mnie taka nie miła. - rzekł. - Nie, nie jestem aniołem. Po prostu wracam z pracy i zauważyłem, że płaczesz. Taka istotka jak ty, nie powinna płakać. - uśmiechnął się lekko. Spojrzałam na jego lekko rozchylone usta. Był bardzo przystojny, jednak nie mogłam ulec jego urodzie. Nie znałam go, ani jego historii. - Wiem, że to dziwne, ale jeżeli chcesz, możesz mi się wygadać. - powiedział. Spojrzałam na niego i parsknęłam śmiechem.
- Mam mówić o swoim życiu jakiemuś chłopaku, który usiadł koło mnie na ławce w parku o 22. Chyba zwariowałam. - wstałam i spojrzałam na niego. - Dziękuję ci za chusteczkę, a teraz pozwól, że odejdę. - spojrzałam jeszcze raz w jego oczy, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam. Nie obróciłam się, nie chciałam, by dał sobie do zrozumienia, że jednak jestem ciekawa jego osoby.

                                                                          ~*~
1 rozdział gotowy. Mam nadzieję, że się spodoba. Z góry uprzedzam, że to nie jest historia miłosna, więc nie spodziewajcie się jakiś romansów. Dziękuję Wam za ponad 100 wyświetleń i 4 komentarze! Mój blog nie ma nawet jeszcze jednego dnia, a już tak wiele osób na nim było. Dziękuję, to wspaniałe uczucie, że ktoś czyta to, co piszę. Jest to dla mnie - młodej pisarki wspaniałą nagrodą.
Zapraszam do komentowania. Każda opinia jest dla mnie ważna, bo dzięki niej wiem co pisać, a czego nie , by nikogo nie urazić. Jeszcze raz bardzo dziękuję i miłej niedzieli!
@Bieber_sexyyy

8 komentarzy:

  1. Boski! ;) Masz talent do pisania! <3 @Next2you_Biebss

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomo lubie to *.* aż mam łzy w oczach <3

    OdpowiedzUsuń
  3. supeer. świetnee. ;)
    Random_factsPL

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny po prostu świetny;) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział;)) @Kate2599Biebs

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi się podoba! *_* czekam na kolejny. / @ForeverBelieb12

    OdpowiedzUsuń
  6. to takie smutne :'( Żal mi ścisnął gardło kiedy przeczytałam wersy w których umiera mama Tilde.
    A ta akcja w parku to rzeczywiście dziwna ;D Rozumiem Tilde doskonale ! Też bym nie chciała "spowiadać" się zupełnie obcemu chłopakowi. Nawet jeśli byłby takim ciachem jak Biebs *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. smutne to takie :( ale bardzo ładnie piszesz, jestem ciekawa, jak to sie dalej potoczy. :)
    @AyeBiebrauhl

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg <3 Bardzo mnie wciągnęło, niesamowicie piszesz. Możesz informowac mnie o nn? @carolynbelieber :)

    OdpowiedzUsuń